Dzisiaj znowu o książce, tym razem na warsztat pójdzie „Dziewczyna z pociągu” Pauli Hawkins, na którą polowałam dobre kilka tygodni, ale wszędzie była albo wykupiona, albo wypożyczona, więc gdy w końcu trafiła do moich chciwych łapek, nie mogłam się doczekać, kiedy ją przeczytam. Co prawda miałam ją w pdfie, ale jakoś nie umiem przekonać się do książek w takiej formie. Samo przewracanie kartek i świadomość, że trzyma się ją w ręku, jest niesamowite, dlatego czytanie na tablecie jakoś do mnie nie przemawia. Zachęcona licznymi, pozytywnymi opiniami i rzucającą się w oczy opinii Stephena Kinga na okładce („Doskonały thriller. Nie mogłem się oderwać przez całą noc.”), zabrałam się do czytania.
Kim jest „Dziewczyna z pociągu”?
Już na wstępie zauważamy obecność trzech narratorów, trzech kobiet: Rachel, Megan oraz Anny, które łączy rozgrywana się na naszych oczach historia. Rachel jest alkoholiczką, każdego dnia jeździ jednym i tym samym pociągiem, który codziennie zatrzymuje się przy semaforze, leżącym naprzeciwko rzędu domów przy Blenheim Road. Łatwo można się domyślić, że to ona jest tytułową „Dziewczyną z pociągu”. Rachel obserwuje zza okna codzienne życie mieszkańców owych domków, jednak największą uwagę poświęca pewnemu małżeństwu- nadaje im imiona (Jess i Jason), określa cechy charakteru, zastanawia się, jak wygląda ich życie. Tu poznajemy Megan, czyli wyżej wspomnianą Jess, ma kochającego męża- Scotta, jednak nie potrafi się cieszyć z dość przyjemnego życia, jakie wiedzie, ponadto ciągle przed czymś ucieka, ale nawet ona sama nie potrafi określić przed czym. Na Blenheim Road mieszka również inna rodzina- Tom, Anna i ich mała córeczka Evie. Anna to trzecia narratorka, jest w związku z byłym mężem Rachel, która nie potrafi pogodzić się ze stratą ukochanego. Dziewczyna często wydzwania do rodziny lub przychodzi do ich domu. Pewnego dnia Rachel, jadąc pociągiem, zauważa, że Megan zdradza Scotta, a tego samego dnia przepada. Okazuje się, że dziwnym zbiegiem okoliczności w wieczór zaginięcia Megan, na Blenheim Road pojawia się pijana Rachel, która budzi się następnego dnia w swoim łóżku, pobita, krwawiąca i z amnezją. Cała akcja książki opisuje złapanie ewentualnego porywacza Megan i stopniowym odzyskiwaniu wspomnień przez Rachel.
Krytycznym okiem
Teoretycznie „Dziewczyna z pociągu” jest dość ciekawa i wciągająca, jednak pojawił się problem: książka nie spełniła moich wysokich oczekiwań. Nie była zła, ale nigdy nie powiedziałabym, że jest tak fenomenalna, jak mówią o niej opinie na okładce. Jeśli czytelnik skupi się na przyswajanej treści, już mniej więcej na str.100, może wysunąć śmiałe podejrzenia co do tego, kto jest sprawcą. Nie mówię, że w ogóle nie miałam wątpliwości, jednak z każdym kolejnym ujawnionym faktem, coraz bardziej utwierdzałam się w swoich wczesnych podejrzeniach. Przyznam się, że nigdy nie czytałam thrillerów, więc nie mogę porównać „Dziewczyny z pociągu„ do innych książek tego gatunku, mam jednak nadzieję, że pozostałe są znacznie lepsze. Tak jak mówiłam, pozycja ta mogłaby być ciekawa, sam pomysł z trzema narratorkami jest bardzo interesujący, jednak mimo wszystko jest to przewidywalna pozycja i jak nie przeszkadza mi to w typowych młodzieżówkach, tak jak sięgam po coś „poważniejszego„ oczekuje książki niebanalnej, tym bardziej, jeśli jest ona, tak szeroko nagłaśniana. „Dziewczyna z pociągu„ okazała się średniakiem i nie wydaje mi się, żebym wróciła do niej jeszcze kiedyś. Jeśli sami chcecie wyrobić sobie zdanie na temat tej książki, podaję Wam link, gdzie możecie ją kupić: KLIK